Archiwum Narodowe w Krakowie, w piątek 21 października 2016 r., o 17.30 zaprasza na kolejne spotkanie z nowego cyklu edukacyjnego „Na Siennej pod szesnastym – z sieni na prawo” prowadzonego przez Redaktora Konrada Myślika.
Tym razem rzecz będzie:
O placachPierwszym miejscem, o którym z całą pewnością powiedzieć możemy, że było placem miejskim, była przestrzeń wymiany przed kościołem św. Andrzeja, parafialnym kościołem okołu.
O tym co to był okół, czyli miejsce otoczone czymś co kole (ostro zakończone ku górze) i dlaczego „córka” okołu nazwana została okolicą – o tym wszystkim opowiemy przy innej okazji.
Pod fundamentami Collegium Iuridicum (drzwi w drzwi z kościołem apostołów Piotra i Pawła) archeolodzy odkryli nawet ślady budowli, która pełniła rolę pierwszych sukiennic.
Po najeździe mongolskim z połowy XIII wieku po całym wesołym miasteczku zwanym okół ani jeden dymek się nie ostał, było bowiem w większości drewniane. Pilnie podsycana legenda głosi, że dzielni protoplaści krakowian OBRONILI się w kościele św. Andrzeja. I na Wawelu. Niżej podpisany sądzi raczej, że Mongołowie, niepowstrzymany walec armii zawodowej poruszającej się na najlepszych koniach świata, raczej nie miał CZASU by się zajmować małym kościółkiem i wzgórzem nad Wisłą. Rok wcześniej Mongołowie rozjechali Kijów zamieszkały przez 30-40 tys. ludzi – i zawzięcie broniony. Dlatego też, kiedy w szesnaście lat po mongolskiej rujnacji zasadźcy lokujący nowe krakowskie miasto, w całkiem nowym miejscu, zabrali się za jego tyczenie, to zaplanowane przedsięwzięcie lokacyjne miało pomieścić 10.000 ludzi, ale ogromny rynek pośrodku – dziesięć razy więcej.
Zamiar był klarowny: należy udzielić schronienia okolicznym mieszkańcom z rodzinami, dobytkiem, przychówkiem i bronią, by w razie napaści obcych mieli motywację do obrony do upadłego. Przykład chłopskich zamków w Siedmiogrodzie dowodził, że taki mechanizm działa.
W późniejszych stuleciach, aż do roku 1939, wiele placów krakowskich porobiło kariery dlatego, że sadowiono je tuż za granicą miast. Na tych to placach mieszkańcy miasta zaopatrzyć się mogli w różności, wszakże bez konieczności ponoszenia przez sprzedawców opłat akcyzowych i ich poprzedniczek.
Dębniki -Rynek, fot. nieznany, ok. 1914 r. (Archiwum Narodowe w Krakowie, Zbiór fotograficzny, sygn. A-II-366)